Daily Archives: 21 października 2014

Z „Modlitwą o wschodzie słońca”

Zwykły wpis

Czas płynął leniwie w rytmie bujającej się huśtawki. Huśtawka nieznacznie skrzypiała, ale skrzypienie to nie narzucało się ze swoim odgłosem, a już na pewno nie było nieprzyjemne. Zii, zii. Zii, zii… Zdawało się mruczeć dodając okolicznościom szczyptę zdecydowanego smaku. Na niebie toczyło się widowisko, w którym wszystkie role reżyser obsadził pierzastymi cumulusami. Niby bliźniaczo do siebie podobne, a z każdej wyłaniał się inny kształt zmieniający się nieprzewidzianie i bez planu jak akcja snu. Nawet wiatr leniwie zamiatał opadającymi liśćmi, więc i moje myśli stały się kojącym balsamem o zapachu czerwonych kwiatów, które również bujały się delikatnie. Wszystko trwało w poruszeniu i tylko ja w całym wszechświecie tkwiłam nieruchomo na huśtawce – tej, co bujając się, skrzypiała.

Niebawem słońce zaszło za poręczą. To znak, że jesień w pełni. Latem słońce zdaje się zataczać krąg od świtu do świtu, natomiast jesienią, zimą i wiosną każdy dzień ma wyznaczony kres: odtąd – dotąd na nieboskłonie. Horyzont stał się różowy odcieniami zmierzchu, kiedy Jacek Kaczmarski zapowiadał piosenkę do tekstu Nataniela Tanenbauma, do której muzykę napisał Przemysław Gintrowski. I cóż, że „Modlitwa o wschodzie słońca” zabrzmiała, kiedy światło było u schyłku? Tam, gdzie śpiewają teraz panowie Kaczmarski z Gintrowskim światłość jest wiekuista, natomiast czas przestał być pojęciem fizycznym a stał się trwaniem w wieczności.

Od dawna uczę moją duszę „Modlitwy o wschodzie słońca”. Zbyt krucha bywa granica pomiędzy miłością a nienawiścią, zachwytem a pogardą, światłem a cieniem, a ja zbyt daleko bywam od drogi i prawdy, i życia. Więc chciałabym, by te krople spadające z wysoka, z chmury, która utknęła w górskiej szczelinie, drążyły we mnie nieustająco pragnienie: „ale zbaw mnie od nienawiści, ocal mnie od pogardy Panie”, bym tylko miłowała.